Duchu przyjazny, który wszelką miłość niewinną chronisz, tobie całą swą myśl poświęcam; strzeż mych trudzących się myśli, by warte były tematu, który rozważam; duszę mą ukształtuj w euforyczny instrument; pozwól łagodnemu zefirkowi elokwencji przemknąć ponad nią; ześlij świeżość i błogosławieństwo nastrojów owocnych !
Duchy sprawiedliwe, które na straży granic piękna czuwacie, chrońcie i mnie, bym w entuzjazmie swym i żarliwości nikomu i niczemu lekceważenia nie okazał.
Wy duchy potężne, które wiecie jak serce człowiecze pochwycić, trwajcie i przy mnie, bym czytelnika pochwycić zdołał – nie, nie w sieć pasji lub sztuczek elokwencji, ale – w wieczną prawdę przekonania.
Soren Kierkeggard
Wygląda na to, że szczęśliwie kończę swój pełnowymiarowy bieg szczęsnej pracy w Morcinku i dlatego jako pewną formę podziękowania za wszystkie dobre spotkania na wszystkich etapach tegoż biegu, tudzież przeprosin - przede wszystkim za brak dostatecznej uwagi poświęconej już to koleżankom i kolegom po fachu, już to uczniom ( straszna to wina, boć przecież czegóż ma uczyć prawdziwy nauczyciel jak nie uwagi ), pozwalam sobie zamieścić swoje teksty, które „popełniłem” w szkolnych gazetkach.
Chce upewnić, że jakikolwiek inny motyw mną nie powoduje. Nie boję się też śmieszności, na która być może w czyichś oczach zasłużę – teksty te, jakby naiwne nie były, zawsze bowiem oddawały stan mej świadomości i odczuć na poszczególnych etapach naszej wspólnej drogi. Chciałbym, by podany wyżej cytat z wielkiego mistrza choć w części się stosował do mego pisania, ale mam świadomość, że będzie to nader skromniutka część.
Z nadzieją, ze ktoś zechce te teksty przeczytać, a może nawet trochę podyskutować i ładnie się pokłócić, rozpocznę od tekstu życzeń na drogę, które onegdaj złożyłem maturzystom, a które w istocie chciałbym przekazać wszystkim, których los pozwolił mi spotkać - formalnie jako uczniów, a w istocie nader często jako prawdziwych nauczycieli.
Grzegorz Kubiak
Do przyjaciół maturzystów – pomilczmy przed drogą
Proszę się nie obawiać, nie będę dawał rad - marne są w tej dziedzinie moje kompetencje, sam sobie nigdy doradzić porządnie nie umiałem, nie powinienem więc radzić innym. Chciałbym natomiast wyrazić życzenia na drogę. Po wspólnych latach - w tym roku aż z trzema klasami - w sercu coś gra, a muzyki przecież nie skomponuję, wiersza nie zrymuję; jedyne, co mogę zrobić, to zdań parę napisać, zapewne niezgrabnych, ale zapewniam -szczerych.
Na drodze, która już za chwilę będzie trochę inna, życzę najpierw miłości: dziewczynom takiej wspaniałej, jaką obdarzył Kławdię Chaucha Hans Castorp, bohater „Czarodziejskiej Góry” Tomasza Manna; chłopcom zaś takiej, jaką Andrzejowi Bołkońskiemu ofiarowała Natasza, bohaterka Tołstojowskiej „Wojny i Pokoju”; jednym
i drugim zaś – miłości na podobieństwo tej, którą obdarzyli się wzajemnie znani wam dobrze Mistrz i Małgorzata.
Powiecie „fikcja, historyjki”; powiecie, „cóż nam po takiej książkowej miłości?”. Otóż to tak wielkie uczucia, że choć fikcyjne, to prawdziwsze i realniejsze niż życie samo; miłości te w intensywności i głębokości swej nie pomierzone – życzę takich każdemu.
Koniec szkoły to przecież w żadnym razie nie koniec uczenia się, przeciwnie prawdziwa nauka dopiero przed wami. Jestem przekonany, ba – wiem, że wielu już zrozumiało, iż uczenie się to najwspanialsza rzecz. Jest prawdą, że jedynym w istocie sposobem uczenia się jest samouczenie, i właśnie ono będzie zapewne w coraz większym stopniu waszym udziałem. Pomocny może być wszakże dobry człowiek, który znajdzie się obok, oby to był mistrz. Zawsze było o nich trudno, a dzisiaj – chyba szczególnie. Życzę takich wspaniałych pedagogów ( proszę w tym miejscu nie kojarzyć tego terminu ze szkołą ) jakimi byli Naphta i Settembrini z przywołanej już powieści Manna, którzy w gorliwości
o dobro adepta spalali się bez reszty. Oby się pojawili, gdyż mogą być pomocni; miejcie wszak świadomość, że tylko pomocni, mądrość jest zawsze wasza, jest w was; trzeba ją tylko uwolnić, płacąc za nią cenę - cenę trudu. Życzę wam byście umieli się trudzić.
Nie ma miłości otrzymywania bez miłości dawania. Czasem i frazesy trzeba sobie uświadomić lub przypomnieć. Życzę więc miłości, już nie tej książkowej, ale osobistej do Ani, Gosi, Pawła lub Tomka; takiej, „która świat porzuca, a lśni wszystkimi swymi barwami, kształtami i dźwiękami jak nigdy przedtem, która jest wolna od żądzy posiadania; miłości
o pustych rękach, wolnej od żądła egoizmu i od żaru krwi, która błyszczeć będzie jak wschodzące słońce, przepełniając wasz świat ciepłem, światłem, zachwyceniem.”
( Muggeridge ).
Wtrącę teraz tylko jedno życzenie na nie. Choć tylko jedno, to chciałbym tu szczególnie mocno dar słowa posiadać, by włożyć w nie cały żar na jaki mnie stać. Nie życzę wam mianowicie spotkania na waszych drogach z owym pokurczem w kraciastej marynarce. Nie jest to bowiem taki sobie, całkiem sympatyczny Woland, ale ktoś piekielnie groźny choć poczciwinę udający; inteligentny choć durnia strugający; przebiegły, największy „humanista” wśród humanistów wszelkiego chowu, człowieka sadzający na tronie wysokim, by panował, rozkoszował się i pysznił – do czasu wszakże. Coś na ten temat wiem ( wiemy ? ). Jeżeli, ktoś wam mówi, że kogoś takiego nie ma, życzę uwagi i roztropności. Można do takiego spotkania choć trochę, choć tylko teoretycznie się przygotować, czytając „Doktora Faustusa” Tomasza Manna; wstrząsająca rzecz, choć do przeczytanie może jeszcze nie teraz, może za rok, za parę.
Życzę wam też, byście w potrzebie, również i tej w boju ostatecznym, umieli dostrzec
i znaleźć w pobliżu kogoś, kto od pokurcza mocniejszy, kto jeszcze nie odszedł, „choć ma się ku wieczorowi”, kto jako jedyny może podać pomocną dłoń – księcia Myszkina z „Idioty” Dostojewskiego lub potężnego Rycerza Smętnego Oblicza Cervantesa. Ich pomoc, przepraszam – Jego pomoc, jest jedynie skuteczna, potężniejsza od wrogów wszelkich.
Wracam do życzeń na tak, do życzeń miłości do domu swojego, do Bykowiny i Rudy; życzę by była ponad troglodytów niszczących wszystko dokoła i okradających bezbronne staruszki. Przecież jest nad nami niebo wspaniałe, wzgórza zielone, a przede wszystkim są ludzie prości, szacunku i miłości naszej godni.
Życzę też miłości do ojczyzny-śląsczyzny i polszczyzny – do gwary naszej, może szorstkiej, ale pięknej bo naszej, do wspaniałości mowy Mickiewicza, profetyzmu Słowackiego, naszości i nieprzetłumaczalności Norwida, żaru uczuć całej trójki, tegoż u Wyspiańskiego, uniwersalnej a jakże polskiej gęby Gomrowicza, i miłości do..., do .... . To oni nas tworzą, nas, a nie mnie, jego lub ciebie.
Kochajcie Niemena ponad Jaggera; kochajcie Grechutę i Demarczyk i, ...i,... ; nie martwcie się o błaznów z milionami dolarów lub funtów na kontach, którzy potrafią robić pieniądze, ale nie tworzą. Życzę więc w miłości tej daru przykładania miary stosownej.
Pokochajcie też i Leonarda Cohena, i Wołodię Wysockiego, i Okudżawę, i Brela
i wspaniałych pieśniarzy z mniej znanymi nazwiskami z Hiszpanii, Portugalii, Francji, skądkolwiek – kochajcie artystów prawdziwych. Pajace będą wam towarzyszyć czy tego będziecie chcieli, czy nie.
Nacja nie ma tu żadnego znaczenia – tam, gdzie prawdziwa wielkość, nie ma już nacji, jest człowiek, nim zauroczenie, zafascynowanie, jego ukochanie.
Życzę więc miłości do Czechowa, Goethego i Shakespeare’a. Zważcie, że jako Polacy żadnego z krajów, z których się wywodzą, nie mamy za co szczególnie lubić, tych trzech zaś – uwielbiać trzeba.
Życzę miłości do Bacha, Mozarta, Szuberta; zanurzcie się w ocean ich melodyjności, żaru, spokoju i burzy, pasji i refleksji, wszechuczuć ocean, którego – tak jak tego wodnego – rozumieć nie trzeba, by się nim zachwycać i rozkoszować.
Bach, zdarzało się uczniów swoich szturchał, a i w pysk dał, na jednego nawet z szablą się rzucił, ale istotnym jest to, że wszystko co robił, co stworzył, z miłości stworzył; przecież wiecie do kogo? Pokochajcie go; dla mnie jest prywatnym świętym, choć był luteraninem, dokładnie tak, jak dla niektórych filozofów ( również chrześcijańskich ) świętym jest Platon, choć żył przed Chrystusem.
Nic mi też nie przeszkadza to, że Mozart był masonem; kochajcie go za to jakim był
w istocie, za to piękno niezmierzone, które nam zostawił.
I nie przeszkadza mi w miłości i to, że Szubert cierpiał na chorobę weneryczną. Kochajcie go dlatego, że „nie można słuchać z uwagą jakiejś wyjątkowo pięknej pieśni ( cudowne pieśni właśnie Szubert nam zostawił ), nie kochając kompozytora utworu i wykonawcy dzieła”.
Życzę wam też, byście sami tworzyć umieli, choćby rzeczy najmniejsze; każde bowiem „tworzenie artystyczne jest niczym innym, jak tylko miłością.” To słowa Simone Weil, nie moje; też kiedyś warto się z nią spotkać.
Cóż to bowiem za życiorys niebywały ! Dziewczyna „z sercem po lewej stronie” jak Marta, Natalia czy Agnieszka; bardziej komunistyczna niż sam Marks; choć w antyku zakochana, to z wyboru szkołę dla pracy z robotnikami rzuciła; nagle ta ateistyczna Żydówka Boga mistycznie spotyka, Boga-Chrystusa kontempluje, o nim pisze, chrztu jednak nie chce;
w umartwieniu niepohamowana odmawia sobie wszystkiego, również jedzenia; umiera
w wieku 34 lat, praktycznie z głodu, boża męczennica, choć bez chrztu. Czyż nie warto jej spotkać? Jeszcze jeden na zachętę z niej cytat: „Błędem byłoby sądzić, że wrażliwość na piękno jest przywilejem tylko małej grupy ludzi wykształconych. Wprost przeciwnie, piękno jest jedyną wartością uznawaną powszechnie.”
To dobre uczucie zobaczyć pięknie przez kogoś wyrażone coś, co człowiek tylko przeczuwa, a może nawet czasem mówi.
Kto jeszcze tekst ten ciągle czyta, jest już gotowy, by świat szeroki pokochać, pojechać do Rzymu i Florencji - do Leonarda i Michelangela, do Madrytu i Barcelony – do Gaudiego, do Sankt Petersburga i na Krym, gdziekolwiek; pojechać wszak po to, by wrócić do swojego małego miejsca gdzieś w Beskidach, Tatrach, na Mazurach, Wirku, Halembie lub Goduli.
Spytacie, a gdzie życzenia maturalne, życzenia dobrego zdrowia, dobrego miejsca
w życiu, dobrych pieniędzy - tego przecież nam trzeba. Czy aby na pewno ich wyżej nie ma ?
Każdy człowiek, którego przywołałem ( lista z oczywistych powodów jest ograniczona ), każda myśl dobra, która za nim stoi, otwiera nową bramę, wiedzie do nowych drzwi, prowadzi do wszelkich uczuć serdecznych; życzenia nowe, choć wciąż te same wyraża.
Na początku życzyłem „najpierw miłości”, a przecież przestrzeń choć tylko w części wypełniona, pełna jest prawdziwie.
Wybaczcie, trochę przydługo – talentu braknie; pomilczmy już więc przed drogą.
ePUAP: | Elektroniczna skrzynka podawcza – ePUAP: (Identyfikator w ePUAP)
IILOMorcinek |